|
Post by lucy on Jul 27, 2021 12:19:03 GMT
Tytuł: Las Amazonas Tytuł PL: Amazonki Wytwórnia: Televisa Producent: Salvador Mejia Reżyseria: Alberto Díaz Scenariusz: Ricardo Fiallega Historia oryginalna: César Miguel Rondón Gatunek: hacjendówka Rok: 2016 Ilość odcinków: 60 Kanał: CDLE | godzina: Emisja w Mx: 16 maja 2016 - 7 sierpnia 2016 Emisja w PL: - Remake wenezuelskiej telenoweli pod tym samym tytułem, wg historii oryginalnej Césara Miguel Rondón. Wcześniej powstało już 5 wersji tej historii. Fabuła:Victoriano Santos wiedzie dostatnie życie, mieszka w luksusowej posiadłości „Las Dianas” i na co dzień zajmuje się hodowlą czystej rasy koni oraz stoi na czele zakładu przetwórstwa mleka. Jednak nie zawsze tak było. Zanim dorobił się fortuny najwyższą wartością w jego życiu była wielka miłość do Inés Huerty. Niestety, stracił ukochaną z oczu po tym, jak ta została zgwałcona i poniżona przez podłego Loreta Guzmána. Znalazł oparcie w Dianie, żonie jego przyjaciela, Vicentego, o którego zabicie został oskarżony Loreto. Victoriano poślubił wdowę, a ona obdarowała go trzema córkami, po czym zapadła na nieuleczalną chorobę i zmarła. Wtedy do jego życia powróciła Inés, wraz z synem Emilianem, owocem gwałtu. Kobieta przyjęła pracę gospodyni i zajęła się wychowaniem jego córek: Diany, Casandy i Constanzy. Córki Victoriana dorastały otoczone miłością i zostały znakomitymi amazonkami. Diana jest oczkiem w głowie Victoriana i pomaga mu w zarządzaniu firmą, choć nie dogaduje się z jego młodą żoną, Déborah, którą uważa za karierowiczkę i wydrwigrosza. Choć jest zaręczona z Elísaem Villarroelem, nie może oprzeć się urokowi Alejandra San Romána, porzuconego przez żonę i samotnie wychowującego dwie córki. Zakochani będą musieli przekonać do siebie Victoriana, który nie aprobuje ich relacji, oraz stawić czoła Lisete, żonie Alejandra, gdy ta powróci, żeby ich rozdzielić. Rodzinę Santos czeka również starcie z Bernardą, matką Vicentego, szukającej zemsty na Victorianie, którego posądza o śmierć syna. Pośrodku nienawiści znajdzie zrodzi się zalążek miłości Casandry do drugiego syna Bernardy, Eduarda. Także najmłodsza z sióstr Constanza ulegnie silnym uczuciom – w porywie miłości pochopnie zawrze ślub z Robbym i stanie się ofiarą małżeńskiego gwałtu. Na szczęście z pomocą przyjdzie jej Emiliano, w którego ramionach zakosztuje prawdziwej miłości. Tymczasem Inés i Victoriano będą musieli wyrównać dawne długi i odkryć skrzętnie skrywane sekrety, które pomogą im zrozumieć, że ani czas, ani odległość nie zdołały zabić ich wielkiego uczucia oraz że wciąż mogą zawalczyć o szczęście. (novela.pl) Obsada:Danna Garcia ............... Diana Santos Luna Andrés Palacios ............... Alejandro San Román Victoria Ruffo ............... Inés Huerta César Évora ............... Victoriano Santos Grettell Valdez ............... Casandra Santos Luna Mariluz Bermúdez – Constanza Santos Luna René Casados ............... Eduardo Mendoza Castro Juan Pablo Gil ............... Emiliano Guzmán Huerta Gabriela Vergara ............... Déborah Piñeiro de Santos / Eugenia Villarroel 7 Guillermo García Cantú ............... Loreto Guzmán Valdez Jacqueline Andere ............... Bernarda Castro Vda. z Mendozy Natalia Guerrero ............... Lisete Quiroz Liz Gallardo ............... Montserrat Alex Sirvent ............... Fabrizio Allende Benjamín Rivero ............... Melitón Meléndez Alejandro Ruiz ............... Alonso Alejandro Estrada ............... Elias Villarroel Boris Duflos ............... Roberto "Robby" Montesinos Alfredo Adame ............... Vicente Mendoza Castro Monica Ayos ............... Diana María Luna de Santos / Diana Elisa Luna Eduardo Liñán – Willa Genaro Héctor Cruz – Inż. Bermúdez Marielena Zamora ............... Hiacynta Ruiz Palmeira Cruz ............... Candela Rosita Pelayo ............... Walka Fernando Robles ............... Artemio Marcia Coutiño ............... Delia Miranda Kay ............... María José San Román Quiroz "Marijo" Valentina de los Cobos ............... Sabina San Román Quiroz "Sabi" Jackie Sauza ............... Ingrid Rafael del Villar ............... Roberto Marcos Montero ............... Aldo Flora Fernández ............... Aniceta Carla Stefan ............... Elvia Landon Jay ............... Iván Villarroel Saraí Meza ............... Betlejem Ethan Mebarek ............... Alejandro San Román (dziecko)
|
|
|
Post by lucy on Jul 27, 2021 12:29:21 GMT
|
|
|
Post by lucy on Jul 27, 2021 12:31:36 GMT
|
|
|
Post by lucy on Jul 27, 2021 12:35:13 GMT
|
|
|
Post by lucy on Jul 27, 2021 12:35:46 GMT
|
|
|
Post by lucy on Jul 27, 2021 12:44:28 GMT
|
|
|
Post by lucy on Jul 27, 2021 12:46:00 GMT
|
|
|
Post by lucy on Jul 27, 2021 13:11:45 GMT
Oglądałam tą telkę i komentowałam ją. Oto co pisałam: po przeczytaniu kilku opinii (w tym, że aktorzy do wątku średniej wiekowo siostry byli źle dobrani), ale jeszcze przed odcinkiem 1:
|
|
|
Post by lucy on Jul 27, 2021 13:19:13 GMT
Po pierwszych dwóch odcinkach:
💎 telka mi się podoba, ma fajny klimacik i jest miła dla oka 💎 przeszkadza mi jednak narracja Ruffo, która wg mnie nie ma ani ładnej barwy głosu, ani dobrej dykcji. I słucha mi się tego jej stękania okropnie. 💎 nie wiem po co Rene robi ze swojej postaci fircyka. Już na pierwszy rzut oka taki pomysł na postać to niewypał. Jak on chce na tym polu zbudować skomplikowaną relację miłosną ? 💎 Cezar Evora jak zwykle jest świetny w roli. Bardzo dobrze mi się ogląda jego sceny miłosne z Deborą, bo są rewelacyjnie zagrane przez obojga i przypominają mi ... te, które odgrywał z Naileą Norvind w Niewoli uczuć Notabene postać Nailei też miała na imię Deborah. Także powiewa mi tu sentymentem... 💎 zaczyna mi jednak przeszkadzać (może to minie? ) przerysowanie Debory... przecież ona się porusza po scenie telki niczym po wybiegu dla modelek. I wygląda to strasznie manierycznie Nie podoba mi się. 💎 postaci Ruffo chyba nie polubię ... aktorka wszędzie jest taka sama i ta jej aktorska nadgorliwość 💎 zgadzam się natomiast z opiniami o Constanzie. Jest wg mnie tak sztuczna, że brak słów. Robi wrażenie głupkowatej i dziecinnej, więc czekam aż spadnie na nią tona dramy. Niektóre postacie są strawne tylko kiedy cierpią. 💎 jak dotąd postać średniej siostry ogląda mi się nie najgorzej. Niestety ciągle mam z tyłu głowy, że jej wątek to niewypał. 💎 Sirvent powinien ograniczyć się jednak do śpiewania, bo aktorstwo mu średnio wychodzi. 💎 polubiłam postać służącej, która biega za synem Ruffo (mam problem z imionami bohaterów) 💎 Diana i Alejandro oczywiście na plus. Bardzo podobają mi się ich wspólne sceny. Także wizualnie.
To takie moje pierwsze wrażenie. Drugie opiszę po kolejnych kilku odcinkach.
|
|
|
Post by lucy on Jul 27, 2021 13:26:07 GMT
Po 15 odcinkach.
Telka mi się podoba, choć bez fajerwerków. Bardzo, bardzo silną stroną jest tu Cezar Evora i jego Victoriano. Gdyby nie ta postać i ta kreacja ... to mogłoby być krucho. Greta wypada tu lepiej, niż w telkach, które z nią do tej pory widziałam ... no niestety ta jej manieryczność wiernie jej towarzyszy. Pierwszy pocałunek z Eduardem niestety położyła. Więc po co było wchodzić w postać, której się nie czuje i której gra nie sprawia przyjemności? Rene Casados widzę, że kreuje postać odmienną od dotychczasowych i to już się chwali, bo nie znoszę kiedy aktor powiela swoje wcześniejsze role, co stało się wręcz zasadą u Ruffo, jednak wg mnie Eduardo to nie ten typ bohatera, którego napisał Rondon. I brak mi w nim głębi... także ubolewam, że wątek CasEdu nie wypali, bo w tej historii mógłby być nr 1. Debory się chwilami boję, bo wydaje mi się mega niebezpieczna ... inteligentna i błyskotliwa. W sekundzie potrafi wysunąć najbardziej trafne wnioski i obmyślić plan działania. Na szczęście Alejandro nie mieści się w jej planach. Akcja z jeziorem była słabiutka i się tu zawiodłam, bo poszło na to kilka odcinków. Przyjaciółka Eduarda też źle dobrana aktorsko, zamiast uwydatnić jakieś bardziej charyzmatyczne jego cechy, jeszcze bardziej go "rozmazała". Bo taki nijaki jest na razie Eduardo. W odcinku 15 znowu mi się uroiło, że Alejandro to zmarłe rzekomo dziecko Ines i Vicotoriana. Skoro dziecko było w trumience, znaczy, że je urodziła, tak ? A co jeśli trumna była pusta ? I Loreto oddał dziecko siostrze (?), dzięki czemu miał z nim stały kontakt, a po jej śmierci sam się nim zajął? Dziwnym trafem Inez też do Alejandra poczuła jakąś nić sympatii. Tak jak i Emiliano. Może to wszystko to zbieg okoliczności, ale jednak składa się w logiczną całość. Przynajmniej na tym etapie. Wątek ojcowski Alejandra - rewelacja. Mam wrażenie, że on jest prawdziwym ojcem dziewczyn i że to co w jego ramach oglądamy, dzieje się na prawdę. Brawo Andres 👍 __________
|
|
|
Post by lucy on Jul 27, 2021 13:51:54 GMT
Po 24 odcinkach:
Cieszę, ze Lisette wróciła, bo wątek protów nabrał nowych barw. A postać choć powoli, to w sposób coraz bardziej zauważalny się krystalizuje. Jestem jej bardzo ciekawa i tego jak rozwinie się jej wątek macierzyński. Czy rzeczywiście się opamiętała, czy może wszystko jest podszyte drugim dnem.
Szkoda mi jednak starszej córki. Pamięta matkę i jej powrót jest dla niej znacznie trudniejszy, niż dla Sabi, dla której matka to abstrakcja. Nigdy jej nie miała, więc nie wie ani co to matka, ani co to tęsknota za nią (nie da się tęsknić za czymś, czego się nigdy nie miało). A Marijo na powrót matki czeka od chwili kiedy ta odeszła. Dziecku się nie da wyrwać z serca miłości do rodzica i go (rodzica) zwyczajnie wymienić na innego. Czyje szczęście jest ważniejsze ? Dziecka, czy rodzica ? Bo tutaj jest kolizja "interesów". Gdy rodzic nie żyje łatwiej jest zaakceptować obok swojego matki czy ojca, tę drugą/ tego drugiego ... ale kiedy oboje żyją, dziecko chce ich widzieć razem, chce rodziny i potrzebuje rodziny. I ma do tego prawo. Tak, z punktu widzenia Alejandra sprawa wygląda inaczej, bo on ma również swoją rację, u podstaw której uzurpuje sobie prawo do budowania życia obok Diany ... jednak trudno wymagać od 16-letniej dziewczyny, która ma szansę odzyskać normalny dom (mama chce wrócić), aby zarówno to pojęła, jak i postawiła jako swój priorytet nr 1. Nie dziwię się, że jest wściekła i obwinia Dianę.
Oswoiłam się już z Connie i przestała mnie tak drażnić jak to robiła na początku ... niestety oglądając kompletnie beznamiętny wątek jej i Emiliana czuję pustkę. I jest mi obojętne na tym etapie czy są szczęśliwi, czy może cierpią ... czy może jeszcze coś innego. Nudy napudy. Dlatego czekam na dramę, może ona coś zmieni. Bo na razie aktorzy nie mają grama chemii, tak jakby grali nie do siebie, tylko obok siebie.
|
|
|
Post by lucy on Jul 27, 2021 13:56:01 GMT
Po 27 odcinkach:
Nadal nie czuję miedzy Connie i Emi chemii, czyli współbrzmienia, chociaż nie przeczę, że oboje aktorzy grają swe role z dużym zaangażowaniem. Jest miło i sympatycznie, ale nic poza tym. Nawet ich pocałunki są jałowe. Dlatego uważam, ze jest to źle dobrany duet. Albo źle napisany.
Za marny niestety wątek Casandry i Eduarda, z czystym sumieniem obarczam winą "ją". Teraz już jestem pewna, ze Valdez to aktorka, która powinna grać wyłącznie role opiekunek, kucharek, sprzątaczek, służących, ... ect., najlepiej kuzynek przyjaciółek protki. Jest tak manieryczna i nadgorliwa, często przesłodzona lub zbyt kwaśna, że prawie każda scena w jej wykonaniu traci blask. Nawet prostota, która wydobywa ze scen prawdę lub tez ją podkreśla, jest u niej zwyczajnie nie do zagrania. Ten chaos wokół postaci widzę w każdej jej bohaterce, bo Greta zamiast skupić się na tym co najważniejsze, ciągnie wszystkie sroki za ogon. Poza tym oprócz słabego aktorstwa dostrzegam w niej tutaj jeszcze oportunizm, bowiem ewidentny brak zaangażowania w to co powinna tak naprawdę zagrać próbuje zastąpić sztucznym, nadgorliwym potokiem pustych słów (wręcz nie mającymi odzwierciedlenia w zachowaniu deklaracjami o jej wielkiej miłości do ukochanego mężczyzny), dobudowanym "bogatą" mimiką i gestykulacją. A wszystko po to, żeby zrobić wokół siebie w tym miłosnym wątku wielkie halo, takie na pokaz i odwrócić uwagę od braku tych wszystkich emocji oraz gestów, o które się aż prosi i które by naprawdę przemawiały za tym jej ogniem, tą jej żądzą, tym pociągiem do ukochanego Po prostu kompletnie nie wierzę ani w jej miłość, ani w jej namiętność i jej udział w LA to dla mnie wielka halo o nic. Co do Rene ... Tak ... być może nie jest to najlepsza jego kreacja, jednak w scenach z innymi postaciami jego Eduardo ewidentnie wypada o stokroć lepiej, niż przy Grecie. Wszystko dlatego, że Valdez się rzuciła na tą rolę niczym Jaś z motyką na księżyc i myślała, ze jakoś to będzie. Tymczasem wszystko wokół niej kwiczy z głodu i woła jeść. Jest wg mnie dokładnie tak jak tu pisaliście, że ona notorycznie unika wszelkich zbliżeń z Rene, bo się go zwyczajnie brzydzi, przez co wg mnie go onieśmiela. Przecież on to na mur beton wyczuł i wypadła mu batuta, bo jest niewykluczone, że by całkiem dobrze wątek poprowadził. Niestety Valdez mu to uniemożliwiła. Próbuje ten wątek jakoś dźwigać, albo nawet go ratować za pomocą Eduaro-fircyka, no niestety do tanga trzeba dwojga.
Natomiast kiedy widzę "w setnym" już chyba serialu Ruffo modlącą się do Panienki z Gyadelpue ... to nie wiem czy płakać czy się śmiać. Zawsze to samo, aż do znudzenia. Szkoda, ze u boku Cezara nie gra dobra aktorka Tego jej stękania już słuchać nie mogę
|
|
|
Post by lucy on Jul 27, 2021 13:59:40 GMT
Jestem na 44 odcinku,
ale oglądam bez entuzjazmu. W dłużej mierze pewnie z powodu słabego ogólnie scenariusza, bo historia nie jest najgorsza. Owszem momentami jest naprawdę dobrze i czuć czyjeś inne, świetne pióro, bo widzę, że telkę pisała armia scenarzystów... ale potem znowu robi się nijako oraz infantylnie (z ostatnich kwiatków: rozprawa sądowa, na którą wpadła Diana z laptopem to była kompromitacja scenariuszowa. Chwilami miałam wrażenie, że dialogi pisze dziecko). Także ogólnie ten scenariusz kuleje, choć kilka wątków, czy też postaci jest napisanych bardzo dobrze. Jak dla mnie to one ratują całość. I są to: Victoriano, Deborah, Loreto i Robby. W ogóle tego aktora, który gra Robbiego muszę pochwalić za aktorstwo. Po prostu rewelka. Doszło do tego, że kiedy go widzę to się uśmiechami i zacieram rączki, bo wiem, ze będzie konkretnie i "na poziomie". Dlatego czekam na jego "wyczyn" jak na oczyszczenie wątku Constanzy z nijakości. Ogólnie lubię tą postać i grę aktorki, ale ma okropnie napisany wątek. Niestety przewidywalność scenariusza Amazonek jest dla mnie nie do wybaczenia. Wszystko co podejrzewałam na początku oglądania się sprawdza, a to oznacza, że scenarzyści nie potrafią zaskakiwać.
|
|
|
Post by lucy on Jul 27, 2021 14:00:13 GMT
Odcinek 45
Akcja ze żmiją była boska i nareszcie zaskakująca. Brawo Deborah. Uwielbiam takie zwroty akcji, niestety jak zwykle scenarzyście nie umieli wycisnąć więcej soków z tego wątku. Było szybko i powierzchownie, pomimo, że żmija była mocno jadowita, a co za tym idzie można było dodać tu więcej dramy i uszyć z tego fajny wątek. I przede wszystkim więcej pokazać. Pamiętam do dziś... kiedy w Porywach serca doszło do podobnej sytuacji... to oprócz tego, ze ogólnie było ciekawiej, to towarzyszyło temu nieporównywalnie więcej emocji, niż tutaj. Tym bardziej, że tu nie było nawet porządnej sceny z ukąszeniem. Niestety scenarzyści LA nie potrafią grać na emocjach widzą. Wolą zapchać historię dużą ilością zdarzeń, które znikają szybciej, niż się pojawiają i zanim serial dobiegnie końca, widz połowy nie będzie już pamiętał.
|
|
|
Post by lucy on Jul 27, 2021 14:01:48 GMT
Po Finale.
Cóż, moja ocena to 6+ na 10.
"Amazonki" pod względem realizacyjnym zrobione są poprawnie, starannie, ale brakuje im "tego czegoś". Najsłabszą jednak stroną jest tu scenariusz, który na ogół kuleje, a momentami woła nawet o pomstę do nieba (dialogi na bardzo niskim poziomie). Owszem zdarza mu się od czasu do czasu trzymać poziom, czy nawet zabłysnąć, jednak tych chwil jest naprawdę niewiele. W efekcie piękna historia się rozmyła i straciła polot, co więcej stała się i to od początku strasznie przewidywalna. Sprawdziło się wszystko co wydedukowałam z dialogów na początku serialu. A to nie świadczy o niczym dobrym, bowiem scenariusz na poziomie potrafi się nieźle z widzem bawić i także robić go w bambuko.
Wątek protów był jakby pisany na kolanie i kompletnie nieprzemyślany. Nie czułam, abym oglądała plan pierwszy. Pewnie przyłożył się też do tego ogólny brak chemii pomiędzy protami. Szkoda, bo sam wątek bronił się fabularnie, nie często bowiem można trafić na parę, która aż tak jak Diana i Alejandro sobie ufa i która tak walczy o miłość jak oni tutaj. Częściej się zdarza, że bohaterowie główni ulegają manipulacjom, szantażom, wpadają w pułapki, wierzą wszystkim, tylko nie sobie, no i ogólnie łatwo ich rozdzielić. Tutaj historia zakłada zupełnie inny schemat, niestety scenariusz tego nie udźwignął i zniweczył wielki potencjał. Dannę bardzo lubię, jest prześliczna i bardzo ciepła, w przeszłości umiała wykreować z partnerami chemiczne duety. No tutaj tak nie było. Na marginesie... to te jej sztuczne usta tak bardzo rzucały mi się w oczy, że mnie zwyczajnie dekoncentrowały. A wcześniej się zawsze nią zachwycałam. Cóż, zegar nie śpi. Co do Andresa to znacznie lepiej wypadł w wątku ojcowskim, niż w wątku miłosnym z protką. Wszystko dlatego, że się posłużył tymi samy środkami wyrazu scenicznego. Notorycznie miałam wrażenie, że se zapomniał, iż scenę z córkami ma już za sobą i teraz wypadałoby pokazać inne emocje, a nie ciągle chować je za płaszczykiem przesłodkich żarcików, na jakich usiłował wykreować także tę część wątku. Po prostu za mało męskości i ognistej pasji było w jego bohaterze, poniekąd amancie. Nadal Andresa uwielbiam, ale się nie zdziwię, jeśli to samo odwali w Imperio de Mentiras i zrobi z rzekomo twardego policjanta przesłodkiego kolesia.
Co do reszty postaci to najgorzej ze wszystkich wypadła Grettell. Do tego stopnia, że na jej widok czułam na ogół irytację. Jest śliczna, bardzo zgrabna i młodo jak na swój wiek wyglądająca, niestety na scenie to jej jedyne atuty. Aktorstwo z tą jakże jaskrawą manierą i okropną dykcją leży u niej i skomle. W dodatku dostała tu do pary aktora, z którym nie zbudowała niczego ani ciekawego, ani atrakcyjnego wizualnie. Oboje oprócz kompletnego "nieczucia" swoich ról, mogą to zawdzięczać także "REWELACYJNIE" napisanym kwestiom, gdzie wszystko sprowadza się do pustej gadaniny, właściwie jej nigdy nie kończącego się potoku, nie mając żadnego przełożenia na akcję i jej rozwój. I w rezultacie, oprócz tego ciągłego, pustego gadania o wielkiej miłości oraz pasji, niczego więcej w tym wątku nie zauważyłam. Nawet jednej sceny miłosnej ten scenariusz im nie zafundował, a te śmieszne pocałunki na ulicach i prawie karuzelach to była wielka żenada. Notabene czytałam wiele opinii, że Rene jest za stary dla Grettell. No tak się składa, że aktorka, która była w LA rywalką Kasandry, jest w rzeczywistości młodsza od Grettell o 3 lata. Pomijając jej okropnie matową i tym samym ciężkostrawną (przynajmniej dla mnie) barwę głosu oraz nieprzychylny scenariusz (była postacią-kozłem ofiarnym) udało jej się zapłonąć przy Rene. CDN bo mam jeszcze wiele do dodania...
|
|
|
Post by lucy on Jul 27, 2021 14:06:14 GMT
cd.Scenariusz aktorom nawet nie pozwolił na jakiekolwiek interakcje pomiędzy postaciami. Cały czas ich ustawiał w tak dużym dystansie, że widz oprócz tego, że miał ich na wizji, nie był w stanie niczego poczuć. Szkoda, bo to niewykorzystana przestrzeń, która gdyby była odpowiednio zagospodarowana, mogłaby dopompować telkę dodatkową warstwą emocji. A dla mnie tu było po prostu beznamiętnie.... po prostu nijak. cd. Podsumowania Skoro mowa o Vitoriano to nie da się nie wspomnieć o Ines, której postać w tej historii została wręcz manierycznie przerysowana. Ani w oryginale, ani w żadnej z pozostałych adaptacji scenariusz nie dał tej postaci tyle miejsca w scenariuszu, co więcej wpychając na siłę jej wątek na plan pierwszy. Co to miało być? Bardzo mnie to w oczy gryzło, tym bardziej, że równolegle o Deborze - VILLANIE, prawie niczego się nie dowiedzieliśmy. W dodatku ta biedaczka w pewnym momencie została zepchnięta na tyły akcji, gdzie się totalnie męczyła i plątała. Jej ostateczna zdrada brata była tak nieuzasadniona w odniesieniu do dotychczasowej akcji i tak mało wiarygodna, wręcz z księżyca wzięta, że się jedynie uśmiechnęłam pod nosem. Brak słów. W wersjach wcześniejszych postacie te nie były żadnym rodzeństwem, tylko kochankami. Po co było to zmieniać? Długo się zastanawiałam skąd się w ogóle Deborah wzięła, skoro Victoriano niby cały czas wzdychał do Ines ( ) U Rondona jej postać była sekretarką, która się wkupiła w łaski szefa i ten się z nią ożenił. Cóż, tutaj spadła z księżyca, z opłakaną wręcz tajemnicą. Nie wiem jak ta aktorka wybrnęła z tej końcowej części scenariusza, bo postać była konsekwentnie masakrowana. I z wyśmienitej, przebiegłej villany została zamieniona w niedorobioną karykaturkę urwaną z science fiction, która w sekundzie wstaje znad grobu, przemierza pół miasta, żeby kogoś porwać, a potem ma jeszcze siłę walczyć prawie na miecze. Bardzo bardzo słabo skończył się jej wątek w porównaniu do tego jak trzymał poziom przez długi czas. Jedynie motyw węża w finale Debory się udał Mejii. Wracając do sedna... bardzo mi ciążył wątek Ruffo, która się jakimś cudem wcisnęła na plan pierwszy, w dodatku z tymi swoim jękami, które naprawdę są dla mnie już po tylu telenowelach nie do zniesienia. Tak samo jak to jej ujadanie do Najświętszej Panienki. Żadna z jej poprzedniczek w tej historii nie została tak wyeksponowana. Wszędzie jest tylko główne trio (proci plus ojciec), a reszta to plan drugi. No najwyraźniej Ruffo ma jakieś tajemnicze układy w Televisie, bowiem od wielu lat jest promowana i zawsze przy "korycie". Ja jej akompaniament na planie pierwszym kupiłam jedynie w "Abrazame muy Fuerte". I choć jej postać mnie wcale nie obezwładniła to nawet jej uwierzyłam. Uważam, że aktorka ma marną dykcję i "jękliwą" barwę głosu. Ogólnie nie lubię jej słuchać i wolałabym, aby ktoś "pożyczył" jej głosu. Rozumiem, że kiedy była młoda i wpisywała się w schemat telenowel to miało sens, ale teraz? Niech gra, lecz niech nie robią z niej ciągle sztucznych protek i nie każą oglądać jej scen miłosnych czy to na sianie, czy w sypialni. Chętniej bym zobaczyła w łóżku Kasandrę z lubym. A tego nie było wcale. Więc o co kaman? Wątek Jacqueline Andere też napisany był bardzo słabo. Zagrany jeszcze gorzej. Aktorka ta powinna dać sobie już spokój z tego typu rolami, bo okropnie je kreuje. Uwielbiałam jej Emilię, przypuszczam, że jej Aimee to było jedno wielkie cudo biorąc pod uwagę urodę aktorki, jej klasę kiedyś, jej talent oraz samą postać. W Soy tu Duena miałam bardzo mieszane uczucia co do jej kreacji, no tutaj mnie zabiła. Inna sprawa, że jej watek to jakieś drwiny z widza. Ta postać w oryginale była zupełnie inna oraz zupełnie inny miała finał (dobry).
|
|
|
Post by lucy on Jul 27, 2021 14:15:52 GMT
cd.
Wątek Constanzy i Emiliano mnie rozczarował, jednak patrząc z drugiej strony, zasłużył wg mnie na medal za umiejętne lanie wody i owijanie w bawełnę. Nigdy z czymś takim się nie spotkałam w telenowelach, czy serialach, więc w pewnym sensie ten wątek był dla mnie "edukacyjny". Nie sądziłam, że się da ciągnąć przez całą telkę wątek miłosny bardzo ważnych przecież dla fabuły postaci, pieszcząc nim do bólu widza, który ciągle i cierpliwie czeka na jakieś rozwinięcie, na jakiś zwrot akcji, na wreszcie jakąś konsumpcję... i nim się ten widz zorientuje okazuje się, ze jest już po finale i został (widz) z jedną ręką w nocniku, a do drugiej otrzymał figę z makiem. Co do samych postaci to pomimo, że Konstanzę podczas pierwszych odcinków miałam ochotę ściągnąć z ekranu i nią potrząsnąć, bo tak mnie wkurzała... to po niedługim czasie polubiłam ją i z przyjemnością na nią patrzyłam. Była bardzo prawdziwa i wiarygodna. Niestety nie lubię postaci pokroju Emiliana, choć samą karykaturę uwielbiam. Z tego samego powodu nigdy się nie przekonałam do postaci, którą na to samo kopyto wykreował Eduardo Capetillo w Soy tu Duena. Nie twierdzę, ze aktor źle zagrał, jednak to nie moje klimaty. No i to, że miał ciepłe relacje z Konstanzą wcale nie oznacza, że mieli chemię, bo jej nie mieli. Niczego na ich widok nie czułam, oprócz niedosytu i rodzinnego ciepła. Pasji i namiętności było w tym "zero".
Co do mojego Podsumowania, to chciałam jeszcze napisać kilka słów o ścieżce dźwiękowej. Bardzo nie lubię kiedy muzyka wchodzi na plan pierwszy i dekoncentruje emocje, które powinny wynikać z akcji na ekranie. Zadaniem muzyki jest je podkreślić, wydobyć z nich głębię, zaakcentować coś... a nie konkurować z akcją na ekranie o uwagę widza. Bo tutaj tak było. Motyw przewodni wycisnął ze mnie wszystkie soki i pod koniec się męczyłam z jego nutami. Pomimo, że piosenka jest na pewno piękna, no i jest wykonana w konwencji operowej, co jej dodaje dystynkcji... ja ją znienawidziłam. Natomiast motyw Konstanzy i Emiliana uwielbiałam.
|
|