K O N I E C
Najpierw napiszę, że zaczęłam ten serial oglądać jeszcze zanim Tolga zaczął wywoływać u mnie odruchy wymiotne.
Potem miałam dość długą przerwę, bo przez Söz nawet słyszeć o nim nie mogłam... No ale po chwilowym odpoczynku, dokończyłam i szczerze mówiąc Tolga nie był aż tak zły. To znaczy nie był też dobry, ale dało się na niego patrzeć, choć myślę, że to w dużej mierze przez całkiem dobrze napisaną postać, chyba najlepiej w całym serialu.
Trafiłam na ten serial już po "Güneşi Beklerken", ale wtedy nie było właściwie nic, co by mnie do niego przyciągało i chwilowo nie miałam ochoty na nic "nastolatkowego". Potem przeczytałam czyjąś opinię o Nazlı i Savaşu, zerknęłam na jakiś filmik na yt i mi się spodobało. Poza tym Savaşa grał Berk Atan, którego znałam z mojego pierwszego serialu tureckiego (no dobra, był to drugi turecki serial, ale to od niego się zaczęła ta cała przygoda z dizi). Wróciła też ochota na coś mniej wymagającego, więc taka historia z nastolatkami w roli głównej nadawała się idealnie, ale... Nic bardziej mylnego. To zdecydowanie nie był serial z gatunku tych lekkich i przyjemnych. Była to spora drama, z elementami psychologicznymi. Szkoda tylko, że tę część scenarzyści traktowali trochę po macoszemu. Jak przyszedł pomysł na wątek to czasem miałam wrażenie, że ostatnim o czym przy tym myśleli to psychologia postaci i jej zachowanie, dlatego czasami dochodziło do wręcz absurdalnych rzeczy. Hitem było dla mnie połączenie Sevilay z Leventem.
No za żadne skarby nie mogłam uwierzyć w tę jej przemianę. Potem jakby próbowali to naprawić, ale... Powiedzmy, że nie wyszło tak jak powinno. Przynajmniej ja nie potrafiłam w to do końca uwierzyć.
Był to pierwszy serial, który udało mi się skończyć, mimo że prawie nic mi się w nim nie podobało.
O ile w każdym serialu mam ulubionego bohatera, parę, wątek... Tak tutaj nic, zupełnie (dobra, skłamałabym. Była jedna postać, którą lubiłam, ale pojawiła się ona w 27 odcinku, było jej tyle co kot napłakał i od samego początku była na straconej pozycji...). Nie miałam też żadnych odczuć co do większości bohaterów, a ci co do których jakieś miałam to raczej nie były one pozytywne. Mimo wszystko coś mnie do tego serialu przyciągało na tyle, że udało mi się go skończyć. Chyba była to ta główna tajemnica dotycząca starszych protów...
Ale najpierw o młodszych:
Nazlı i Savaş. Można powiedzieć, że dla nich zaczęłam ten serial, ale nie porwali mnie tak jak zakładałam. Niby fajnie się patrzyło na ich wspólne sceny, historia nie najgorsza (na pewno lepsza od drugiej parki), ale czegoś brakowało.
Później całkiem ich zepsuli przez głupie akcje z zazdrością na pierwszym planie. I mój ulubiony wątek w każdym serialu: nie powiem jej o czymś, co jej dotyczy, bo ją to zrani, lepiej ją rzucić i wyjechać...
Na tyle mnie zaczęli irytować, że chciałam nawet, żeby się rozstali i Nazlı związała się z Yiğitem. To chyba wystarczający komentarz. Potem próbowali ich poskładać i właściwie w trzech/czterech ostatnich odcinkach bardzo mi się podobali. Zwłaszcza zachowanie Savaşa po wypadku Guneş, jego podejście do Nazlı i też do Peri.
Jeśli chodzi o aspekt aktorski to z całej tej młodszej czwórki, Berk poradził sobie według mnie najlepiej. Miał nieźle napisaną postać, która zazwyczaj zachowywała się w miarę logicznie, więc być może było mu trochę łatwiej. Był jednak taki moment, który na pewno by mi się nie spodobał, ale poradził sobie z tym bardzo dobrze i zamiast być złą na Savaşa to jeszcze mu współczułam. Jedyne co mi się nie podobało to chyba trochę ta zazdrość, ale to u wszystkich bohaterów mnie denerwowało, żaden aktor do tej pory nie potrafił w wiarygodny sposób wybronić tego wątku. Burcu była przeciętna, nie najgorzej, ale też nie jakoś świetnie. Osoby, które były odpowiedzialne za jej uczesanie powinny zostać natychmiast wymienione. Bardzo często miała rozpuszczone włosy, które wpadały jej do oczu i żeby tego uniknąć, zadzierała głowę w górę, co mnie niemiłosiernie irytowało.
Selin i Ali. No oni mi się zupełnie nie podobali. Za bardzo się "ranili" na początku, potem też te głupie akcje z zazdrością... I Selin, która sama nie wiedziała, czego chciała. Mówiła jedno, robiła drugie, myślała trzecie, a czuła jeszcze zupełnie co innego. Niby grała przed wszystkimi taką odważną, a tak naprawdę była tchórzem. Najpierw z nim zrywa, potem robi sceny zazdrości, ten udawany ślub...
Ale tutaj dużo zależało od aktorów. Było to takie kopiuj-wklej historii Zeynep i Kerema z GB, ale... Tamtych uwielbiałam, a ich...
Hande jest śliczna, ale gdyby to był jedyny serial, który z nią widziałam to pewnie na żaden inny bym się już nie zdecydowała. Całe szczęście w SCK jest o wiele lepiej, widać, że trochę się podszkoliła od czasu GK. Tutaj była chwilami zbyt zmysłowa, pociągająca... I często grała nieadekwatnie do sceny. Zazwyczaj uśmiechała się, w momentach kiedy miała być zła lub smutna... Plus te jej miny, spojrzenia... Czasem już sama jej twarz na ekranie działała na mnie negatywnie. Co do drugiej połówki tego jabłka to chyba wystarczy napisać, że grał go Tolga Saritaş.
Widać było, że dobrze się dogadywali i świetnie się ze sobą czuli, na tyle że myślę, że niektórych pocałunków i przytuleń nie było w scenariuszu, ale kiedy dochodziło do poważniejszych scen, było...
Słabo.
Ali był bardzo dobrze napisaną postacią. Jedną z najlepiej w tym serialu. Poznajemy go jako bogatego dzieciaka w czerwonym cabrio, dla którego liczy się tylko zabawa i dziewczyny, które się o niego zabijają (tak!
Tolga jako największy przystojniak i podrywacz...
). Ale jak się można domyślić to wcale nie jest on. Ali jest dzieckiem, które urodziło się w nie tej rodzinie co trzeba, u ludzi, którzy nigdy nie powinni mieć dzieci... Ojciec znęcał się nad matką, a kiedy to mu nie wystarczało, zaczął bić również jego. Matka z syndromem sztokholmskim i mimo że ją zostawił to za wszelką cenę chce go odzyskać. W tym wszystkim nikt nie zwraca uwagi na Alego, a on... Potrzebuje miłości, chce, aby ktoś go kochał. A kto jeśli nie rodzice? Bardzo poruszyła mnie scena, kiedy (to było ok. 24/25 odcinka) pojechał do matki i pod drzwiami powiedział jej, że mimo iż oni z niego zrezygnowali, on nigdy nie zrezygnował z miłości do nich.
Ali był skomplikowaną psychologicznie postacią, wiele jego zachowań można wytłumaczyć przeżyciami z dzieciństwa i właśnie tak starałam się na to patrzeć... Ale nie zawsze Tolga w tym pomagał, choć powinien. Bardzo żałuję, że tej roli nie dostał ktoś inny, bo według mnie można było wycisnąć z tego coś więcej. Szczególnie z relacji z rodzicami, nie potrafiłam w nią za nic uwierzyć, ale żeby nie było - to nie tylko wina Tolgi, ale również trochę scenariusza. Raz zaczynał wojnę, bo nienawidził ojca, a za chwilę pił z nim i zwierzał się z problemów sercowych... To wszystko ma wytłumaczenie oczywiście w tym, że on bardzo potrzebował tej ojcowskiej miłości, ale nie potrafiło mnie to przekonać. Nie potrafię zrozumieć, że po wszystkim co mu zrobił, Ali nadal przy nim trwał i nawet krył kolejne jego grzechy. Myślałam, że może Levent okaże się być w porządku i naprawdę zależy mu na synu, ale... Na początku niby tak było, a potem... Jakby zapomnieli o tym wątku. Szkoda, bo myślałam, że może Ali będzie mógł stworzyć z nim w miarę możliwości normalną relację, zaznać tej upragnionej, ojcowskiej miłości...
Selin od początku kreowali na taką słodką idiotkę, ale jednocześnie próbowali pokazać, że pod tą maską kryje się coś więcej. Tylko że nie bardzo się tego trzymali. Była bardzo rozchwiana, robiła różne głupoty, czym mnie strasznie wkurzała. Właściwie nawet nie musiała robić głupot, żeby mnie irytować... Pierwsze z brzegu: dowiedziała się, co zrobił jej ojciec. Wiedziała, jak Nazlı chce go mieć i utrzymywać z nim kontakt, co było oczywiście mocno przesadzone, nigdy nie jestem w stanie w coś takiego uwierzyć, ale to nie pierwszy taki wątek i pewnie nie ostatni, niestety... Zamiast jej wytłumaczyć, co się stało to jedyne, co potrafiła powiedzieć to "nie spotykaj się z nim", a na pytanie dlaczego, miała dwie odpowiedzi: "bo nie" albo "bo ja ci nie pozwalam".
Dalej... Zrywa z Alim, a potem za nim biega, bo jest zazdrosna i nie dopuszcza do siebie myśli, że on może sobie kogoś znaleźć. Bo przecież skoro go zostawiła to on powinien płakać po niej do końca życia i nigdy go sobie nie ułożyć... Pomysłu z udawanym ślubem wolę nie komentować.
No i potem jej zachowanie po wypadku Guneş. Aż sama miałam ochotę nią potrząsnąć. Podobnie zresztą jak Nazlı, ale Burcu sobie trochę lepiej poradziła i byłam w stanie zrozumieć zachowanie jej postaci, było mi jej nawet szkoda, bo widać było, że próbuje za wszelką cenę utrzymać się na nogach, ale tak naprawdę wcale sobie nie radzi...
Co do bohaterów ze starszej grupy wiekowej... No tutaj to zdecydowanie nie było nikogo normalnego.
Wszyscy tam potrzebowali leczenia tylko w zależności od stopnia zaawansowania, jednym wystarczyłyby wizyty u psychologa, drudzy już do psychiatry się powinni udać, a trzeci to przynajmniej kilka lat w zakładzie zamkniętym powinni spędzić a i nie wiem, czy to by pomogło. Na początku to się momentami czułam, jakbym "Fazilet" oglądała...
Haluk. Nawet nie wiem od czego zacząć. Wszystko się zaczęło od samobójstwa matki, choć ten wątek wybitnie olali, mimo że miał duży potencjał. O jej śmierć obwiniał brata i dlatego próbował się go pozbyć. Stąd też ta obsesja na punkcie Guneş. Przeraziła mnie scena w pokoju pełnym jej zdjęć w bodajże pierwszym odcinku.
Oczywiście ona o tym nie wiedziała, ale wiedziała o wielu innych jego "grzechach", dlatego nie mogę pojąć, co tak długo z nim robiła. Widziała, jak zachowuje się wobec rodziny, Alego, Savaşa, potem ta sytuacja w lesie z Ahmetem. O ile na początku jeszcze pokazali, że ma jakieś wątpliwości tak później traktowali to niemal jak coś normalnego. Nie pasowało mi to zachowanie do Guneş. Po tym co przeszła, powinna raczej trochę bardziej uważać. Nie rozumiałam też Nazlı i Selin, które również sporo o nim wiedziały, nawet to czego nie wiedziała sama Guneş, a mimo to... Zachowywały się tak, jakby nie było w tym nic złego, nie powiedziały o tym matce...
Nie wiem, ja na ich miejscu chyba nie chciałabym mieszkać z kimś takim pod jednym dachem, no i pewnie bałabym się, że w końcu zacznie tak traktować i mnie, i moje siostry, i matkę...
Żałuję bardzo, że tak zapomnieli o wątku z Melisą i Savaşem. Właściwie z Savaşem w pewnym sensie zostało wyjaśnione jego postępowanie, ale nie tak dobitnie, niektórzy mogli tego nie wychwycić. Podobało mi się jak to umotywowali, tylko za wcześnie o tym zapomnieli.
Nie wiem w sumie, czego bym oczekiwała, ale czuję jakiś niedosyt. No z Melisą to zawalili kompletnie... Najpierw ukrywali tę tajemnicę przed widzami przez jakieś 15 odcinków, a potem nagle o tym zupełnie zapomnieli. Szkoda, bo to był naprawdę ważny i nawet ciekawy wątek.... No i potem obecność Melisy w serialu stała się raczej średnio potrzebna...
Rana. Jej nie mogłam rozszyfrować. Raz mi się wydawała w porządku, raz zupełnie przeciwnie. Ale ostatecznie chyba nie była najgorsza. Trochę zdziwiło mnie to, że niby z jej powodu matka Savaşa popełniła samobójstwo.
Jakoś od początku sugerowali i byłam niemal pewna, że związek z tym ma jedynie Haluk.
Mimo wszystko jednak kochała Savaşa i chciała dla niego jak najlepiej, Nazlı również zaakceptowała. Ostatecznie też pozwoliła się Guneş uwolnić od "męża"... No jedyne co mi się w niej nie podobało to to, że tak długo tuszowała występki brata. Gdyby zareagowała wcześniej to pewnie do wielu rzeczy by nie doszło. On naprawdę potrzebował leczenia. Są pewne granice i Haluk je nieraz przekroczył, jak wtedy gdy próbował zabić Ahmeta czy porwał Guneş. Po tym pierwszym incydencie wysłała go do szpitala psychiatrycznego, ale... Bardziej się chyba wszyscy oszukiwali, niż wierzyli, że to pomogło.
No kiedy porwał Guneş mimo wszystko powinna zadzwonić na policję. Nigdy nie ponosił żadnych konsekwencji swoich czynów i uważał, że może robić dosłownie wszystko. Po zakończeniu tej historii chyba uważam, że Rana nie była całkiem negatywną postacią tak jak sądziłam na początku, myślę, że nie tyle się chciała pozbyć Guneş i jej córek, co uchronić ich przed Halukiem. Tylko od złej strony się za to zabierała.
Ahmet był chyba najnormalniejszą postacią. Może też dlatego, że większość życia spędził poza domem.
Podobało mi się, że w sumie jako jedyny miał normalny kontakt z Alim i Savaşem i kiedy mieli jakiś problem to mogli się z tym do niego zwrócić.
Oczywiście też przymykał oko na występki brata, ale mimo wszystko...
może nawet trochę go lubiłam. Jestem ciekawa w jakim kierunku poszedłby jego wątek, gdyby aktor nie zrezygnował z roli. Zakładam, że zrezygnował, bo raczej nie pasowało mi to na zabieg scenariuszowy...
Inci właściwie nie wiem jak podsumować. Taka postać, która niby miała mieszać, ale nie bardzo wychodziło, a potem to już w ogóle... Była, bo była.
Sevilay. No nadawaliby się idealnie z Halukiem, nie wiem które gorsze... Od początku robiła wszystko, żeby go odzyskać. Potem scenarzystom na chwilkę coś odbiło i połączyli ją z Leventem, ale się chyba zorientowali, że to mało wiarygodne i chcieli naprawić sytuację. Jakoś nie do końca mnie to przekonało, ale niech będzie... Ona wołała, krzyczała o pomoc, ale nikt jej nie...
nie tyle nie słyszał, co nie rozumiał. Druga sprawa to Ali. No takie kobiety zdecydowanie nigdy nie powinny mieć dzieci.
Nie wyobrażam sobie, jak można powiedzieć swojemu synowi, że przez niego jego ojciec jej nie kocha...
Guneş wiele przeszła, dlatego nie rozumiałam, czemu tak długo była z Halukiem, który ciągnął ją w dół.
Zaczęła się przy nim zachowywać w sposób, o który by się pewnie nawet sama nie podejrzewała. Raniła Zafera, spoliczkowała Nazlı, potem wypadek samochodowy... Całe szczęście, że zakończyli serial na 39 odcinku, bo nie wiem czy bym zniosła jej ponowne "zakochiwanie" się w Haluku. I właściwie dobrze, że zapomniała, co on zrobił, bo okropnie byłoby jej żyć z tą świadomością, dobrze też że ostatecznie nikt jej o tym nie przypomniał. Dowiedziała się jedynie Nazlı i myślę, że to wystarczyło. Selin sama powiedziała, że chyba nie chciałaby wiedzieć, nie była gotowa. Zresztą jej zachowanie, gdy dowiedziała się, co robił jej ojciec mówiło wszystko... Gdyby się dowiedziała, że był to Haluk to by nie wytrzymała.
Zakończenie głównych wątków niezłe, o reszcie zapomnieli albo nie mieli czasu. Najbardziej można się przyczepić do tego, że nie rozwiązali sprawy Zafera, ale zawsze mogło być gorzej.
Ten serial miał najgorszą, najuboższą ścieżkę muzyczną, jaką do tej pory widziałam w tureckich serialach.
Dwie melodie, dwie piosenki i to wszystko. Nie wiem, kto odpowiadał za muzykę, ale mam nadzieję, że albo się podszkolił, albo już się tym nie zajmuje. Dość często też śpiewał Tolga... I jak dla mnie powinien przy tym zostać, słuchać go mogę, oglądać - powiedzmy, że różnie bywa.
Najlepsze (wzruszające, szokujące, te które mi się podobały itd...)
sceny:- Haluk w pokoju pełnym zdjęć Guneş w 1/2 odcinku
- Ali ogląda filmik z Savaşem z dzieciństwa i postanawia mu pomóc
- Savaş daje Nazlı naszyjnik mamy
- Ali pod drzwiami domu matki w 25
- rozstanie Nazlı i Savaşa w 30
- ślub Selin i Alego (wycięłabym tylko ten fragment z dramą, btw. Selin wyglądała prześlicznie)
- Guneş poznaje prawdę o Haluku
- rozmowa Nazlı i Haluka w finale
Matko...
Jakie długaśne wyszło.